Przymknęłam oczy, wiedziałam że to nie są żarty. Mężczyzna przewidywał mój każdy ruch, było to trochę wredne ale cóż. Trzeba było oczyścić swój umysł od wszelkich planów ucieczki.
- Jakieś ostatnie życzenie? - Przycisnął ostrze do mojego gardła.
- Tak, żebyś spłonął niczym pochodnia... - Warknęłam.
- Ty wredna... Ugh, nie będę strzępił języka. Nie jesteś tego warta. - Niano Zamachnął się kataną, ja w tym czasie przymknęłam oczy. Pogodziłam się ze śmiercią. Jednak ta nie nastąpiła, coś powstrzymało mojego oprawcę. Trzymało go bardzo mocno, chwilę potem wtrącił miecz z dłoni. Chwyciłam go szybko, pod wpływem mojego dotyku zamarzł, roztrzaskałam go ziemię.
- Ty... !! - Usłyszłam głos Niano.
- Jutsu Przywołania... - Szepnęłam, uderzyłam dłonią w ziemię. Sekunde potem pojawił się mój pupil, smok krwi. Niano cofnął się kilka kroków. Chciał zrobić unik, lecz shenlong owinął ogon wokół jego ciała i zaczął walić nim o ziemię. Zaprzestał po 4 uderzeniach, zabrał mnie na swój grzbiet w wniósł się w powietrze. Tutaj byłam chwilowo bezpieczna, postanowiłam wytworzyć duchową tarcze, żeby ukryć swoją energię życiową. W taki sposób trudno jest mnie znaleźć.
< Niano? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz