Oho, zabawa w gonienie przeciwnika... Jak ja to uwielbiałam ! Kiwnęłam tylko głową w stronę mężczyzny, puściłam się biegiem przed siebie. W końcu trening biegania wokół stadionu na coś się opłacił... Przed sobą zobaczyłam drzewo, postanowiłam skorzystać z okazji i pobawić się w małpę. Wdrapałam się niczym pantera na konar, z jego gałęzi zaczęłam skakać na inne. Ta droga była o wiele szybsza i krótsza, widziałam wszystkie możliwe ucieczki. - Luna Widzisz coś ?! - Krzyknął Niano.
- Nie ! jeszcze Nie ! - Przyspieszyłam tempa.
Taka pogoń mogła trwać wiecznie, nie poddawałam się jednak. Przy następnym skoku naprężyłam mięśnie, wyskoczyłam o wiele daje niż wcześniej. Zaczepiłam ogonami o gałąź, zaczęłam się na niej huśtać, żeby potem jak z armaty wystrzelić przed siebie do następnego drzewa. Chyba się udało, bo przed sobą dostrzegłam nasz cel. Uciekał drogą lądową, więc miałam na nim przewagę.
- Dobrze Luna, oby tak dalej. !
Moje serce przyspieszyło, instynkt zabójcy właśnie się uruchamiał. Coraz bliżej celu... Naprężyłam się do przedostatniego skoku. Wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku, jednak momentalnie przed oczy wlazł mi dziwny obraz. Widziałam dwoje dzieci... Jeszcze nie przyszły na świat, jeden z nich miał coś oplątane wokół gardła. Pokręciłam przecząco głową, wróciłam do rzeczywistości, wylądowałam na gałęzi. Niestety ta pękła pod moim naciskiem. Leciałam w dół, moje przywitanie z ziemią nie było przyjemne...
< Niano ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz