piątek, 1 maja 2015

Od Luny CD Qolemaru

- Qolemaru...? - Postanowiłam spojrzeć w kierunku schodów, przez moje plecy przeszedł dreszcz. - Kazama... - Proszę... proszę kto by pomyślała, że taka dziewczyna jak Ty wybuduje taki pałac. - Oparł się dłonią o barierkę. - Długo cię szukałem, wiele korytarzy, krętych dróg oraz komnat. Gdybyś wtedy nie wyszła, chyba bym Cię nie znalazł. Twoją, energię życiową i chakrę blokował twój pupilek. Doskonale ją ukrywa jak na zwierzaka... - Zaczął schodzić po schodach.
Miałam mało czasu na reakcje, chwyciłam sztylet który tkwił w udzie. Zamaszystym ruchem go wyciągnęłam, ból był nie do opisania. Coraz to więcej krwi wylewało się na podłogę. Wycelowałam go prosto w mężczyznę.
- Oh, daj sobie spokój... myślisz, że taki sztylet może mi zrobić krzywdę..? - Zaśmiał się.
- Zobaczymy... - Rzuciłam sztylet przed siebie, według moich obliczeń Kazama odbił nóż w górę, sztylet leciał prosto w żyrandol. Ostra końcówka przecięła podstawę, lodowy lampion leciał w dół.
- Hah, śmieszne. - Chwycił za swój miecz.
- Zostaw ją... - Qolemaru wstawił się przede mnie.
- Spokojnie, zajmę się nią a po... - Nie dokończył, spojrzał w górę. Jednak było już za późno lodowy żyrandol spadł prosto na mężczyznę.

< Qolemaru ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy