-Słabiaku?! Ja ci dam !- dałem ponieść sie ciemności i ruszyłem.
Stworzyłem klony które go otoczyły, gdy ja ładowałem czakre na kopniaka i
wpadłem na pomysł. Jeden klon przygwozdzil go do drzewa, gdy reszta
szykowała czakre. 3 klony szykowaly czakre na eeksplodujacy strzał ognia
podczas gdy ja wyskoczyłem i użyłem kopniaka ktory wywalił go w
powietrze. Spadlem szybko na ziemie. -Czas na fajerwerki Santany!- po
tych słowach w powietrzu bylo widac 3 kule ognia i wybuch. W miejscu
gdzie powinien leżeć trup nie było nic. Użył teleportacji lub to był
klon. -Doooobra wyjdź z mroku!- powiedziałem lecz nic nie usłyszałem.
Dostałem czymś w głowę i zostałem ogłuszony. -Były niewielkie problemy z
tobą kolego.. dobra kończę to....- usłyszałem. Definitywnie był to
Niano. Wtem słyszałem ryk i bieg zwierzęcia. "Will! Zapomniałem o
tobie!" pomyślałem. Wilk ugryzł go w szyję, a następnie wyrwał mu
katane. Niano byl zbyt zmęczony żeby walczyć i powiedział- miałeś farta,
następnym razem pies Cię nie uratuje- powiedział idąc do cienia. 30
minut po incydencie odzyskałem panowanie nad ciałem i ruszyłem w stronę
Konochy.
<END?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz