piątek, 8 maja 2015

Od Luny CD Qolemaru

Siedziałam w swoim biurze, miałam papierkową robitę to wypełnienia. Jak ja tego nie lubiłam... Bardziej interesujące było patrzenie, jak trawa rośnie... Miałam wrażenie, że zanudzę się na śmierć. Oparłam się o biurko, postanowiłam zrobić sobie drzemkę. W pewnej chwili usłyszałam jak ktoś przewraca kartki magazynu. Uniosłam lekko głowę, czułam że to sprawka mojego brata. Otworzył na stronie ze suknią ślubną, była ona przepiękna. W kilka sekund podniosłam się z siedzenia, musiałam ją kupić. Zostawiłam swojego lodowego klona, sama wyszłam na dwór i pobiegłam do miasta. Wszyscy się ze mną witali, małe dzieci uśmiechały się do mnie. Machałam im dłonią na powitanie. Jednak teraz moim celem był pobliski sklep. W nim mieściły się najlepsze suknie ślubne, szukałam tej jedynej. Jednak żadnej nie znalazłam. Zawiedziona chciałam już wyjść, ale ktoś mnie powstrzymał. To była starsza pani.
- Witam panią Mizukage. Slyszałam o zaręczynach, proszę przyjąć moje gratulacje. - Uśmiechnęła się lekko. - A teraz proszę za mną mam dla pani odpowiednią sukienkę. -Kobieta udała się na zaplecze. Moim oczom ukazała się ta sukienka, którą widziałam w magazynie.
- Ale ona śliczna... - Zaparło mi dech w piersi. - Ile ona kosztuje. - Podeszłam bliżej.
- 200.000  - Odpowiedziała.
-Biorę, może mi ją pani zapakować..?
-Tak, oczywiście. - Wzięła ją do ręki i zapakowała w specjalny plastikowy worek. -Proszę bardzo.
- Bardzo pani Dziękuję. - Podałam jej pieniądze i wyszłam z sukienką do swojego biura. Zawiesiłam ją o drzwi szafy, wyglądała prześlicznie.
- Dzięki bracie... - Uśmiechnęłam się.
Resztę dnia spędziłam na wybieraniu fryzury, postanowiłam ze upne koka. Czekałam też na Qolemaru, tęskniłam za nim.

< Qolemaru? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy