środa, 27 maja 2015

Od Luny CD Qolemaru

Czułam się dziwnie, nigdy nie rodziłam... Bałam się tego, Kazama mógł w każdej chwili zaatakować. Oddychałam głęboko, starałam się skupić na czymś innym. Jednak nie przychodziło mi to z łatwością, nerwowo rozglądałam się po sali.
- Spokojnie pani Mizukage. Wszystko przebiegnie po naszej myśli, ale pani musi się zastosować do naszych poleceń.
- Spoko... - Mruknęłam niezadowolona z tego, że termin porodu przesunął się o dwa tygodnie. Złapałam się za brzuch, poczułam skurcz był on nie do opisania. Zaczęłam oddychać coraz głębiej, robiło mi się niedobrze.
- Zaraz zaczynamy. - Rzekła jedna medycznych kunoichi.
Nie miałam sekundy na odpowiedź, nastąpił drugi skurcz miałam wrażenie, że zaraz tam zejdę... Wiedziałam, że rodzenie dzieci nie należ do łatwych, ale to była już przesada.

* Oczami Qolemaru *

Nie mogłem być z Luną na sali, denerwowało mnie to.. Chciałem z nią być przy tej ważnej dla nas chwili. Rozglądałem się na wszystkie strony, szukając najmniejszego zagrożenia. Nie wypatrzyłem nikogo. Zza  drzwi usłyszałem krzyk Luny, poczułem się dziwnie. Jako mąż powinienem przy niej być, miałem do wyboru dwie możliwe opcje. Mijały minuty a ja z każdą chwilą stawałem się coraz większym kłębkiem nerwów. Usłyszałem kolejny krzyk, nie wytrzymałem. Stworzyłem lodowego klona, który zajął moje miejsce. W pośpiechu wbiegłem do sali, widziałem Lunę leżącą na stole. Byłam przykryta kocem, zbliżyłem się do niej krople potu spływały po jej skroni.

* Oczami Luny *

Ujrzałam Qolemaru, nie miałam siły się nawet uśmiechnąć. Co dopiero bym miała wstać i uciekać, nie dałabym rady.

< Qolemaru ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy